28.10.2010 - 28.10.2010

Back In the DDR i inne opowiadania

Początek: godz. 18.00

Siłą tej prozy jest realizm niepozbawiony nostalgii i głębokiej refleksji o przemijalności wszystkiego: ludzi, rzeczy, całych światów. Andrzej Kasperek odkrywa przed nami nieznany dotąd w literaturze polskiej obszar. Dzieciństwo i młodość spędzone na Żuławach czynią tę opowieść zapisem intrygującym, ciekawym, nawet egzotycznym. Ironia i poczucie humoru autora równe jego zmysłowi obserwacji gwarantują dobrą lekturę.
                                                                                                                                    Paweł Huelle

Książka dla starszych i zaawansowanych. Papierosy i alkohol, Teresa Orlowski i Bruce Lee, młodzieńcze epifanie i pokątne wtajemniczenia erotyczne, melancholijne Żuławy i bojaźliwo-zuchwały Gdańsk, druga wojna światowa i Marzec 68, PRL i DDR.

ANDRZEJ KASPEREK, rocznik 1958. Prawie całe życie spędził na Żuławach. Nauczyciel. Uwielbia koty, podróże, chodzenie po górach, Mickiewicza, Hrabala oraz parę innych rzeczy.

Znałem dobrze tę drogę, ale raczej z pory zimowej. Nieraz przemierzałem plątaninę rowów i kanałów prowadzących do Wisły Królewieckiej na łyżwach. Samotnie, bo moi koledzy używali łyżew tylko do gry w hokeja.
Uwielbiałem te wyprawy lodowym traktem, kiedy zimowe słońce przygrzewało z góry, a wodna toń ścięta była świeżym, ale mocnym, jeszcze nieskalanym lodem. Czyściutkim i równym jak obrus na wigilijnym stole. Gdzieniegdzie tylko po bokach leżało trochę śniegu, ale to zupełnie nie przeszkadzało w halsowaniu.
Na rowach nie można się było rozpędzić, za to na kanałach… To była jazda. Śmigałem niczym panczenista. Próbowałem nawet holendrować, trzymając ręce z tyłu, ale miałem kłopoty z równowagą. Nigdy dobrze nie opanowałem tej techniki. Nie szkodzi, nikt (poza zawieszonymi gdzieś na błękitnym niebie myszołowami) tego nie widział i nie śmiał się, widząc, jak wymachuję łapami niczym wiatrak. Gdyby było więcej ludzi na lodzie, to wyglądałoby to jak na obrazach Bruegla lub Avercampa, ale byłem sam; lekki mróz, słaby wiaterek w plecy, cisza – to były idealne warunki.
Czułem się prawie, jakbym miał zaraz odlecieć. Byłem wolny. Zdawało mi się, że tak zespolony z naturą, płynę w przestrzeni. Wspaniałe uczucie całkowitej swobody. Odczucie bliskie epifanii, wrażenie zupełnego zespolenia ze światem i jednoczesnego zachwytu nad jego pięknem. Metafizyczny moment, kiedy odczuwamy rzadko dostrzegany w codziennie nas otaczającej rzeczywistości ład istnienia jako obraz (czy odbicie w lustrze) czystego Bytu. W takiej chwili powtórzyłbym za Faustem jego słynne zdanie wypowiedziane do chwili: „Jak pięknaś! O, nadal trwaj! Nie uchodź mi!”.

Andrzej Kasperek
fragment opowiadania Sianokosy u Schopenhauerów z tomu Back In the DDR i inne opowiadania