02.11.2007 - 02.11.2007

Pomorskie Zaduszki Artystyczne

POżEGNANIA, PRZEBUDZENIA…

Co zawdzięczamy odchodzącym? Przede wszystkim dobre dzieła ich rąk i umysłów, które pozostawili po sobie potomnym. Ale również przywrócenie właściwej miary sprawom najważniejszym. W zamęcie i gorączce doraźnych sporów i wyborów gubimy często to, co istotne, niezniszczalne i naprawdę godne daru naszego życia. Gotowi jesteśmy trwonić energie i talenty na chwilowe zawirowania i jednosezonowe sukcesy. Tymczasem stając nad grobami naszych zmarłych, żegnając ich co roku – otwieramy oczy i budzimy się z rozedrganego snu. Z tej perspektywy widać najdosadniej właściwą miarę życia.

ks. Krzysztof Niedałtowski

naszych nieobecnych przywołają
Magdalena Boć i Jacek Labijak

zabrzmią wiersze
Stanisława Dąbrowskiego
z tomów
W ciemnościach dnia, Kraków 1970
Z rozproszenia, Gdańsk 1992
Sny wielokrotne, Gdańsk 1976

Romana Landowskiego
z tomów
Wychodzenie z mroku. Modlitwy grzesznego poety, Tczew 1990
Muzyka na wierzby i płowiejące niwy, Tczew 1992

wystąpią
Kapela Kociewska
Zespół Pieśni i Tańca Gdańsk

Sara i Ewa Brylewskie
4 ONE i Arek Brykalski

wizualizacje:

Katarzyna Rolbiecka

Epitafia:

Tadeusz Skutnik

Ks. kanonik Kazimierz Orkusz: nie zdążyliśmy pożegnać go drukiem w ubiegłe Zaduszki. Odszedł do Pana 22 października 2006. Ale przedtem zdążył ukończyć sto lat. Ks. Kazimierz urodził się 22 lipca 1906 r. w Ostrowczyku, woj. tarnopolskie. Wybuch I wojny światowej zaskoczył rodzinę w Rosji. Jako obcokrajowców, wywieziono ich na Syberię. Do domu powrócili dopiero w 1918 r. Kazimierz maturę zdał w Trembowli w r. 1927. Odbył studia teologiczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i w 1934 otrzymał święcenia kapłańskie. W parafii Sidorów zastał go wybuch II wojny światowej. Zmuszony przez bolszewików, wyjeżdża z parafianami pod koniec maja 1945 r. do Polski, na Górny ?ląsk. W 1949 roku przybywa do Gdańska i w parafii Chrystusa Króla pracuje jako kapelan szpitala. W roku 1953 zostaje mianowany proboszczem parafii w Letniewie, gdzie pracuje przez 34 lata, aż do przejścia na emeryturę w sierpniu 1987 r. Od tego momentu mieszka w kapłańskim domu przy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdańsku Wrzeszczu, pełnił tu posługę jako spowiednik, jednając człowieka z Bogiem.

 

Zbigniew Węglarz – komandor podporucznik i oficer pokładowy niszczycieli, kapitan żeglugi wielkiej, zm. 8 stycznia w Krakowie. Podczas II wojny światowej służył na okrętach jako oficer broni podwodnej. Urodzony w Krakowie 5 sierpnia 1914 r. ojca nie mógł pamiętać – zginął w tym samym roku. W 1936 r. ukończył Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. Można sobie wyobrazić, z jak wielkim drżeniem serca oddała matka jedynego syna bogowi wojny. Okazało się, że on nie miał zginąć. Po powrocie do kraju w 1947 r., pełnił w marynarce wojennej szereg funkcji dowódczych, do dowództwa ORP „Błyskawica” włącznie. Oskarżony o spisek w wojsku, torturowany w śledztwie, do niczego się nie przyznał – skazano go na 8 lat. W 1955 r. został zrehabilitowany i zwolniony po czterech latach i siedmiu miesiącach więzienia. Odtąd pływał we flocie handlowej. W 1978 przeszedł na emeryturę i wrócił do Krakowa. Opublikował garść wspomnień; zdecydowanie za małą garść. A może przynajmniej pozostawił, tylko o tym nie wiemy? W każdym razie z tego, co się ukazało, wyłania się obraz niezwykłego człowieka, otwartego na świat aż do ostatnich dni. Przejawia się to m.in. w tym, że prowadził anglojęzyczną stronę internetową poświęconą Marynarce Wojennej z okresu II Rzeczypospolitej i II wojny światowej. Kawaler Orderu Odrodzenia Polski.

 

Roman Fus (ur. 1960 w Działdowie, zm. 10 stycznia 2007 w Elblągu) artysta rzeźbiarz. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku na Wydziale Rzeźby u prof. Franciszka Duszenki, dyplom obronił w 1990 r. Rzeźbił w stali, granicie, brązie, drewnie, a także w śniegu. Był pomysłodawcą pierwszego w Polsce pleneru śnieżnego, który co roku organizowany jest w Elblągu od 2001 r. Być może zostanie zapamiętany jako twórca obelisków AK w Elblągu i Malborku, albo tablicy z brązu upamiętniającej honorowego obywatela Elbląga ks. Czesława Klimuszkę, ale może właśnie jako pomysłodawca festiwalu Rzeźby w ?niegu, materiale równie trwałym jak nasze życie. Jego samego nie wyłączając. Artysta zmarł, mając lat 47.

 

Izabella Greczanik-Filipp (29 kwietnia 1939 Wilno – 23 kwietnia 2007 Gdynia), dziennikarka, córka Edmunda i Marii w 1944 roku aresztowanych przez NKWD i wywiezionych na 11 lat na Syberię. Zobaczyła ich dopiero w 1955 roku, gdy powrócili do Polski. Ten rozdział jej życia był jej wewnętrznym kompasem, orientującym w stronach świata. Była zasadnicza, nawet bardzo, co nie przysparzało jej zwolenników, których zresztą nie potrzebowała. Potrzebowała natomiast – i sama się do tego nadawała – osób współdziałających, współodczuwających potrzeby i współreagujących na te same wartości. Tak zawiązała się autorska przyjaźń z Wiesławą Kwiatkowską, z którą razem publikowały prace i książki o ukochanej Gdyni i jej masakrze w 1970 pt. „Są wśród nas”, ale nie tylko, bo np. najbardziej znamienną: o Grudniu 1970 na Wybrzeżu „To nie darmo”. Iza lubiła redagować. Gdy w 1982 r. została pozbawiona prawa wykonywania zawodu dziennikarza, wydawała z mężem Piotrem podziemny „Nasz Czas”, siedem lat bez wpadki, aż do upadku komunizmu. Wtedy wróciła do pracy „nawierzchniowej” w „Tygodniku Gdańskim” i „Dzienniku Bałtyckim”. Traktowała pracę dziennikarską jak misję. Raz skaleczona, pamiętała o tych co kaleczą i odbierała im narzędzia zadawania innym cierpień. Na otarcie łez płaczącym po Izie prezydent odznaczył ją pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Gdyby za życia – byłby to najlżejszy z krzyży, jakie w życiu dźwigała.

 

Najstarszym wśród tych, których żegnamy, był prof. Włodzimierz Padlewski (27 lipca 1904 – 28 maja 2007), bo miał prawie 103 lata! Był żołnierzem AK i Powstania Warszawskiego, jednym z pionierów polskiego wzornictwa, wieloletnim profesorem i doktorem honoris causa gdańskiej ASP, dla której organizował Wydział Architektury Wnętrz. Urodził się w okolicach Petersburga. Jego rodzina została tam przeniesiona przez władze carskie z majątku k. Berdyczowa w ramach represji za udział w powstaniu styczniowym. Na początku lat 20. Padlewscy przenieśli się do Warszawy. Tutaj przyszły profesor ASP ukończył gimnazjum i odbył studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Już przed wojną miał oszałamiające sukcesy projektowe, np. w konkursie na projekt Dworca Głównego w Warszawie, pawilonów wystawienniczych PWK w Poznaniu. Projektował też wnętrza prywatnych rezydencji, np. Marii Róży hr. Tarnowskiej, czy prezydenta Ignacego Mościckiego. Po wojnie nie miał już tak znakomitych zleceniodawców.

 

Jan Właśniewski – choreograf, tancerz, pedagog, wychowawca, animator tańców ludowych odszedł 14 lipca 2007. Urodził się w 1925 roku w podtoruńskich Bogusławkach. Do Gdańska rzuciła go wojna – został tu wywieziony na roboty przymusowe. Pracę w zespole baletowym rozpoczął w 1948 roku w Teatrze „Wybrzeże” w Gdyni oraz w Studium Muzyczno-Dramatycznym, przemianowanym później na Państwową Operę i Filharmonię Bałtycką. Równolegle tańczył w Zespole Pieśni i Tańca Zakładowego Domu Kultury Stoczni Gdańskiej i prowadził go. Od tego wszystko się zaczęło. Wiele, wiele lat pracował w Ratuszu Staromiejskim– zaczął w Wojewódzkim Domu Twórczości Ludowej, na emeryturę odszedł z Nadbałtyckiego Centrum Kultury. Współpracował z niemal wszystkimi zespołami folklorystycznymi Pomorza, uczestniczył w zakładaniu nowych: „żuławy” w Nowym Stawie, „Bazuny” w Leźnie, „Powiśle” w Kwidzynie… Długo by wyliczać… A i na emeryturze nie poniechał opieki nad swoimi uczniami i wychowankami: pisał dla nich programy i choreografie. Odszedł człowiek, który zajmował ważne miejsce w pomorskiej kulturze ludowej. Wpływ, jaki na nią wywarł, pewnie jeszcze przez dziesiątki lat będzie widoczny w układach tanecznych zespołów ludowych z Kaszub i Kociewia. Laureat Medalu Stolema 1988.

 

Stanisław Dąbrowski (1930–2007) – poeta, eseista, teoretyk literatury, filozof – zmarł tego samego dnia, co Janusz W. Rosiński, 11 sierpnia, i ta sobota stała się czarnym dniem gdańskiej literatury. Chłopak z Jędrzejowic k. Opatowa, ekonomista (WSE w Sopocie) i literaturoznawca (filologia polska, Uniwersytet Warszawski), pisał wiersze i rozważania prozą w sposób tak „ekonomiczny”, że wymagały największego skupienia umysłu. Był ucieleśnieniem ścisłości i powagi. Człowiekiem wymagającym – najwięcej od siebie, ale też np. od studentów Uniwersytetu Gdańskiego. Bali się jego rygoryzmu i podjęli z nim walkę. W efekcie – na przełomie lat 80. – UG rozstał się z jednym z najcenniejszych swoich nauczycieli. Przypłacił to zawałem serca, którego jakoby nie miał. Jego droga twórcza – od ekonomii ludzkiej do boskiej ekonomii: dotarcie na wyżyny biblistyki i teologii, jest najbardziej dla tego myśliciela znamienna. I jego postawa moralna: nieprzejednana, jeśli był przekonany do swoich racji.

 

Janusz W. Rosiński zmarł również 11 sierpnia. Debiutował jako poeta w 1956 r., ale zapisał się w pamięci jako prozaik, autor powieści historycznych z czasów bardzo odległych. Już same tytuły mówią za siebie: „Persowie” (debiut, 1965), „Diadochowie”, „Atrydzi”. Co tego ekonomistę z Bydgoszczy, radiowca z Gdańska, pracownika GWP aż do emerytury, rzuciło w tak głęboką przeszłość? Mówił: nie lubię współczesnego zgiełku. Odchodzę w czasy, gdzie mam zupełny spokój. Niemniej, szukał innych gatunków; pisał np. ostatnio wspomnienia, tylko w drobnych fragmentach publikowane. Doskwierało mu to. Czuł się jak skład towarowy odstawiony na boczny tor. Odszedł – jak napisano – „po długiej i ciężkiej chorobie”. Odszedł – mówiąc jego słowami – w czasy, gdzie ma zupełny spokój. Oby też – wieczny spokój. Choć, ku naszemu zdziwieniu, pogrzeb miał świecki. Czyżby na pożegnanie okazał jeszcze jedną twarz: agnostyka?

 

Michał Milczarek (ur. 11.06.1943 r. w Warszawie, zm. 31 lipca 2007 w Słupsku) – aktor i reżyser teatru lalkowego. Po wojnie znalazł się w Olsztynie. Tam po maturze podjął pracę w teatrze lalek Czerwony Kapturek. Od 1971 czarował młodych widzów w Baju Pomorskim (Toruń), a od 1980 związał się ze słupską Tęczą, gdzie pracował do emerytury w 2002. Miał ponad sto ról, asystentur i reżyserii. W każdym wcieleniu budził zachwyt młodej widowni. Był profesjonalistą wobec siebie, ale też wobec adeptów sztuki lalkarskiej. Udzielał wskazówek, prowadził kursy. Miał też zacięcie społecznikowskie. W latach 1992–2002 pracował jako instruktor teatralny w Domu Pomocy Społecznej w Machowinie k.Słupska, prowadząc tam zespół „Kubuś”. Spektakle, które przygotowywał z niepełnosprawnymi podopiecznymi zadziwiały swym profesjonalizmem. Aktywnie uczestniczył w imprezach na rzecz dzieci z ubogich rodzin, w domach dziecka, na oddziałach szpitalnych i dla dzieci zagrożonych patologiami społecznymi.

 

Roman Landowski (ur. 1937 w ?wieciu nad Wisłą, zm. 22 sierpnia 2007 r. w Tczewie) – poeta, prozaik i publicysta, a ponadto księgarz, edytor, reżyser teatralny. Spełniał się w określeniu „regionalista kociewski”. W 1958 r. debiutował utworami poetyckimi na antenie Polskiego Radia w Gdańsku i na łamach prasy wojskowej w Bydgoszczy. Był członkiem Klubu Literackiego „Poeticon”, współzałożycielem Towarzystwa Miłośników Ziemi Tczewskiej, Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Sugestia” i Kociewskiego Kantoru Edytorskiego. W latach 1964–1975 prowadził założony przez siebie tczewski teatr poezji i publicystyki Scena Literacka „Propozycje”. Kierował redakcją „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” i był redaktorem w Wydawnictwie Diecezjalnym w Pelplinie. Zajmował się również publicystyką i drobną twórczością poetycką (fraszki, teksty piosenek). Honorowy Obywatel Miasta Tczewa od 2003, za zasługi jak wyżej. Miesiąc przed śmiercią pisał „Okruchy liryczne”, m.in. „Za późno”:

Jak to sobie powiedzieć, że już nie zdążę odwiedzić upatrzone ścieżki, odkładane z wiosny do lata, potem do jesieni i znowu do wiosny… Z każdym rokiem stają się dalsze, odleglejsze, a mgły u ich kresu coraz gęstsze.
Jak teraz trafić na przeciwny kraniec łąki, tej kwitnącej, na przemian siwiejącej potem w ukłonach wiatru. Jak dotrzeć brzegiem rzeki od miejsca, gdzie o zmierzchu wałęsają się upiory, a o świcie uwodzą radosne zwidy.
Tylko zachód słońca coraz wyraźniejszy. Piękny, odurzający jak oczekiwana radość ostatniej podróży w nieznane.

O. Hieronim Gustaw Sołtys, cysters oliwski, zmarł 12 września 2007. Miał 71 lat. Prawie nikt nie wiedział, że ma drugie imię, jakieś nazwisko. Człowiek katechezy. W ostatnich latach życia katechizował młodzież oliwskiej „piątki” oraz zespołu szkół zawodowych. Nauczał tam pochodzącą z całego Trójmiasta młodzież niepełnosprawną o ograniczonej zdolności intelektualnej, co wymaga szczególnego przygotowania i wyposażenia serca. On to wyposażenie miał. Odznaczał się szczególnym umiłowaniem Matki Bożej, a co za tym idzie – modlitwy różańcowej, koronki, litanii. Odchodził świadomie, w przytomności umysłu. Jego przełożony, o. Bogumił Nycz, opowiedział w pożegnalnym kazaniu o swojej ostatniej wizycie w szpitalu Akademii Medycznej. O. Hieronim wyznał mu: „Duchowo jestem gotów”. Mocne słowa. I krzepiące.

 

Stanisław Biskupski (ur. 19 grudnia 1917, zm. 16 września 2007) – żołnierz, marynarz, pisarz. Twórca książek o tematyce wojennej. Od 13 listopada 1942 do 5 maja 1945 dowódca niszczyciela ORP „Garland” w stopniu komandora porucznika. Biskupski pisał głównie książki o przygodach polskich żołnierzy na frontach II wojny światowej. Kilka tytułów: „Archipelag wysp pływających”, „Boso wśród gwiazd”, „Morze szumi inaczej”, „ORP «Orzeł» zaginął”, „Sokoły siedmiu mórz”… Nie były to tylko książki morskie, ani tylko dla dorosłych. Pisał też dla dzieci i młodzieży. O jednej z nich, powieści dokumentalnej „Chłopcy z ostrowieckich lasów”, tj. z Kielecczyzny, sam napisał tak: „Nie ja «wymyśliłem» fabułę, nie ja stworzyłem jej bohaterów. Poprzez własne dzieje pisali ją autorzy pamiętników i relacji oraz ci, którym przypadł w udziale żmudny trud zebrania tych wspomnień”. O wielu innych jego książkach można powiedzieć podobnie, że nie „wymyślał fabuł”, wymyślało je życie, a on się tylko wsłuchiwał. Prawie dziewięćdziesiąt lat.

 

Edmund Cieślak, prof. historii i zaraz chciałoby się dodać: Gdańska, Gdańskowi bowiem poświęcił większość swoich i redagowanych przez siebie prac naukowych, w tym wielotomową, monumentalną „Historię Gdańska”. Stał się znany i popularny jako współautor, wraz z Czesławem Biernatem, „Dziejów Gdańska” (1969), pierwszego opracowania uwolnionego od nachalnej propagandy (skupiało się faktycznie na historii Gdańska, a nie na udowadnianiu jego polskości, czy – z drugiej strony łaby – niemieckości Stadt Danzig). Był członkiem Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności, doktorem honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego od 1995. Jeśli są historycy spoglądający na świat z kosmosu, jak kosmonauci, jeśli są historycy spoglądający na kraj również z wysoka, jak piloci samolotów, to prof. Cieślak należał do historyków-górników, drążących swoje korytarze w głębi Ziemi, może – speleologiem. Był mistrzem widzenia świata od strony detalu. Prof. Cieślak zmarł 22 września br., a urodził się w roku 1922.

 

Bożena Maria Szczepińska, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, odeszła ze stanowiska dyrektora Instytutu Filologii Polskiej na wieczność 2 października 2007. Po ukończeniu studiów filologicznych na UJ w Krakowie, od 1 września 1962 r. niezmiennie związana najpierw z Wyższą Szkołą Pedagogiczną, a następnie UG. Urodziła się w Baranowiczach na Wileńszczyźnie 18 lipca 1940 r. w domu Pietrewicz. Nie miała za wiele czasu dla siebie. Ofiarowała go uczelni, studentom, stowarzyszeniom. Językowym, bo taką sobie obrała specjalność: językoznawstwo, szczególnie zaś tłumaczenia. Bardzo je kochała. Patrząc na tytuł jej pracy habilitacyjnej „Ewangelie tylekroć tłumaczone… Studia o przekładach i przekładaniu”, myślimy sobie tak: potrzebni są w niebie teologowie, potrzebni geografowie, potrzebni są nawet teozofowie; potrzebni są też i teolingwiści. Będziesz tam potrzebna, Pani Profesor. Aby rozjaśniać, co właściwie chciał nam Pan Bóg rzec w ewangeliach (tylekroć tłumaczonych).